Newsletter to list ode mnie, który będę wysyłać od czasu do czasu.
Dam znać o spotkaniach ze mną, nowych książkach, poszukiwaniach bohaterów/bohaterek i innych ważnych sprawach.
Każda osoba, która zapisze się na newsletter, otrzyma ode mnie nieopublikowany fragment "Zakonnic...", który nie wszedł do książki.
To historia, która się już nie zmieściła.

Wyborcza: Ja i ty ukrywamy dzieci księży

Każdy z nas, gdyby się zastanowił, znalazłby moment, kiedy zgodził się na czyjąś krzywdę, bo wszyscy inni się zgadzali

„Gazeta Wyborcza. Magazyn Świąteczny” WYWIAD Anna J. Dudek. FOT. Mateusz Skwarczek
29.09.2018

Czytaj na stronie Gazety Wyborczej

Anna J. Dudek: W Polsce jest około 30 tys. księży. W 2010 r. jeden przypadał na 1236 wiernych. Ilu z nich ma rodziny, dzieci?
Marta Abramowicz: Takich statystyk Kościół nie udostępnia. Badania mówią, że 60 proc. księży nie przestrzega celibatu, a ok. 15 proc. ma dzieci. Takie dane podał blisko dekadę temu socjolog prof. Józef Baniak.

Dotarłaś do dzieci księży. Było trudno. Każdy kogoś znał, ale nabierał wody w usta.
– Usłyszałam setki historii o księżach-ojcach, ich partnerkach i dzieciach. Ale kiedy prosiłam o kontakt do tych osób, moi rozmówcy tłumaczyli, że niestety, ale nie mogą pomóc. Bo o tym się nie mówi, przecież nie zapytam, nie moja sprawa, nie chcę wchodzić z butami, po co nagłaśniać, a może to dziecko nie wie, kto jest jego ojcem. Już nie pytałam jak, skoro cała wieś wie? Odmawiali nawet ateiści.

Zrozumiałam, że ta reakcja mówi coś ważnego o naszym społeczeństwie: że wszyscy jesteśmy uwikłani w pewien system zależności. Jest wspólnota, która uznała, że o pewnych rzeczach nie wolno mówić. Wszyscy doskonale wiedzą i milczą. Gdy ktoś się wyłamuje, wspólnota wymierza karę. Jeśli ktoś przerwie zmowę milczenia i otworzy ten sekret, narazi się na przykre słowa, wybite szyby, nawet zwolnienia z pracy czy zerwanie więzi rodzinnych. Profesor Baniak po publikacji wyników swoich badań został usunięty z Wydziału Teologicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.

W 2010 roku w Europie tylko w dwóch krajach liczba powołań nie spadała – w Polsce i na Słowacji. To kwestia żarliwej wiary czy pragmatyzmu tych, którzy idą na księdza?
– Liczba powołań już spada, i to gwałtownie. Kryzys wiary dotarł nawet do najbardziej religijnej diecezji tarnowskiej. W 2018 roku do seminarium, które było największą w Polsce kuźnią kościelnych kadr, zgłosiło się 10 mężczyzn, rok wcześniej 17. W poprzednich latach rzadko mniej niż 50. A mowa tylko o księżach diecezjalnych, których do 2010 roku nawet przybywało. Powołania do zakonów zarówno męskich, jak i żeńskich spadają od 30 lat.

Odpowiedź na pytanie, dlaczego tak długo liczba księży u nas rosła, jest trudna, bo z punktu widzenia teologii za powołaniem nie może stać nic innego jak wiara. Kiedy bada się inne motywy, ze strony Kościoła słychać upomnienie, że to wielka tajemnica, której racjonalny umysł nie jest w stanie pojąć. Natomiast wiedza ludowa dotycząca powołań jest zgoła inna: kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie ubodzie. W myśl tej zasady synowie chłopscy byli wysyłani do seminarium.

I tylko synowie, bo wiadomo było, że córce, która idzie do zakonu, trzeba jeszcze dać posag. Teraz może już nie, ale zakonnice rzeczywiście dotrzymują ślubu ubóstwa. Księża mają dochody z opłat za sakramenty, z tacy, a siostry nie. Mało tego, muszą księdzu zapłacić za odprawienie mszy. Nie mówiąc o bezpłatnej pracy – ugotowaniu mu obiadu, upraniu jego bielizny i wyprasowaniu mu alby. Piszę o tym w książce „Zakonnice odchodzą po cichu”.

Zawód – pardon: powołanie – ksiądz to doskonała droga, zwłaszcza dla chłopaka z niewielkiej miejscowości, który jest gejem.
– Jaką przyszłość jeszcze kilkanaście lat temu miał taki chłopak, który urodził się jako gej w wiosce w diecezji tarnowskiej? Albo musiał uciekać do stolicy i przyjeżdżać do rodziny z koleżanką, którą przedstawiał jako swoją dziewczynę, albo słyszał, że jest „ciotą”, „cwelem” i „ciepłym”, a wieczorami siedział w domu, żeby nikt mu na ulicy nie przyłożył. „Róbcie w domu po kryjomu” – takie hasło skandują od lat ogoleni na łyso chłopcy na demonstracjach „zakazu pedałowania”. Nie lokowałabym więc odpowiedzialności w pojedynczym księdzu geju, że schronił się w Kościele, tylko zapytałabym, dlaczego się tam musiał schronić.

Ale przecież lobby gejowskie, o którym pisała chociażby niemiecka teolożka i badaczka Uta Ranke-Heinemann, autorka książki „Eunuchy do raju”, istnieje i jest silne. Chroni swoich.
– Ranke-Heinemann pisała, że w Kościele od wieków awansują tylko ci, którzy całkowicie zgadzają się z linią tej instytucji w dwóch kwestiach: zakazu kapłaństwa kobiet i utrzymaniu celibatu. Trudno w to uwierzyć, ale za czasów Jezusa pozycja kobiet w Kościele była wyższa niż teraz! Dodajmy jeszcze, że ksiądz, który ma partnerkę i dziecko albo taki, za którego Kościół musi płacić alimenty, nie ma szans na karierę. Powstaje z tego całkowicie męski świat, w którym przyjaźnie zawiera się tylko z mężczyznami, a kobiety pełnią role służących – szczególnie na samej górze, w Rzymie.

Papież Jan XXIII zapisał w pamiętniku: „Po przeszło czterdziestu latach zachowałem jeszcze w pamięci budujące wspomnienie rozmów prowadzonych w biskupim pałacu w Bergamo z moim czcigodnym biskupem, monsignore Radinim Tedeschim. O osobach z Watykanu, od Ojca Świętego aż do najostatniejszej, nigdy, przenigdy nie słyszałem ani jednego słowa zawierającego najlżejszy bodaj odcień niegrzeczności czy braku szacunku. Ale o kobietach, o ich postaciach, o tym, co ich dotyczyło, nie padło nigdy ani jedno słowo. Jak gdyby nie istniały na tym świecie”. (cytat za Uta Ranke-Heinemann „Eunuchy do raju”)

Należy też podkreślić, że profesor Ranke-Heinemann nie jest żadną inkwizytorką. Od lat 80. w Niemczech brała udział w demonstracjach LGBT, upominała się o prawa gejów i lesbijek. Jej ojciec, prezydent RFN Gustav Heinemann, zniósł w latach 60. karalność homoseksualizmu.

Niektórzy jako przykład siły układów podają przykład arcybiskupa Paetza, który molestował kleryków, a wciąż ma się dobrze, bierze udział w uroczystościach kościelnych.
– O lobby gejowskim od lat mówiło się po cichu, ale dopiero od niedawna Kościół musiał oficjalnie skonfrontować się z doniesieniami mediów opisującymi „lawendową mafię”. W większości mamy anonimowe świadectwa i plotki. Pewne jest to, że owo lobby nie stara się zmienić stosunku Kościoła do osób LGBT. A przecież sytuacja tych księży, biskupów, kardynałów jest pokłosiem wykluczenia osób homoseksualnych ze społeczeństwa sankcjonowanego właśnie przez Kościół. Gdyby Watykan wreszcie poparł związki partnerskie dla osób tej samej płci i zlikwidował celibat, mielibyśmy szansę na oczyszczenie się Kościoła ze wszystkich lobby, również z pedofilii.

Pedofilia może kosztować Kościół w Polsce tyle, ile w USA czy Irlandii? Utratę autorytetu? Wiernych? Pieniędzy?
– Pedofilia kosztowała tak wiele Kościół w innych krajach, ponieważ udowodniono ogromną skalę tego zjawiska oraz odpowiedzialność hierarchów za trwające przez dekady tuszowanie krzywdy dzieci. Tam sam Kościół musiał przyznać, że ksiądz, który uwodził dzieci, wykorzystywał tę wyjątkową pozycję, którą gwarantuje mu potężna instytucja. Tymczasem w Polsce pedofilia wciąż jest traktowana jako odpowiedzialność pojedynczej osoby, a nie całej instytucji.

Dlaczego Kościół chroni pedofilów? Bo swoich trzeba osłaniać? Bo straty mogłyby być za duże?
– Oczywiście teraz, kiedy sądy zaczęły orzekać odszkodowania, wątek strat stał się istotny. Ale wcześniej części ludzi Kościoła po prostu nie mieściło się w głowie, że księża się czegoś takiego dopuszczali. A kiedy w końcu dopuszczano do siebie tę prawdę, wkraczał już znany mechanizm ukrywania albo wyparcia, żeby nie naruszyć autorytetu instytucji.

Ale idziemy w tej rozmowie znów w ślepą uliczkę.

Dlaczego?
– Bo skupiamy się wyłącznie na Kościele i księżach. A w ten sposób wzmacniamy jego pozycję i dajemy mu władzę. Na razie dyskusja przebiega według schematu: biedna ofiara – zły ksiądz – zły Kościół. Przeciętny człowiek współczuje ofierze i złości się na Kościół. Nie wie, co mógłby zrobić, frustruje się i ma poczucie bezsilności. Dlatego bohaterem dyskusji powinien być ktoś zupełnie inny.

Kto?
– Społeczeństwo. Moja książka ma podtytuł „Dzieci księży. Nasza wspólna tajemnica”, bo my wszyscy współuczestniczymy w utrzymywaniu tajemnicy. Milczymy nie tylko na temat dzieci księży i ich matek. Kiedy słynna siostra Bernadetta znęcała się nad wychowankami domu dziecka, wszyscy wokół – pracownicy, wizytatorzy, lekarze, nauczyciele, urzędnicy – wiedzieli, co się dzieje. Dzieci miały siniaki i wprost opowiadały straszne historie. Podobnie w Tylawie, gdzie część parafian broniła księdza przed dziewczynkami, które odważyły się powiedzieć, że były molestowane.

Myślę, że każdy z nas, gdyby się zastanowił, znalazłby w pamięci sytuację, kiedy zgodził się na czyjąś krzywdę, bo wszyscy inni się zgadzali. A przecież możemy przestać czuć tę bezsilność – wystarczy, że zmienimy swoje zachowanie. Czyli będziemy zawsze stać po stronie ofiar.

Ustawienia prywatności

Tutaj możesz zmienić ustawienia prywatności. Warto zauważyć, że zablokowanie niektórych typów ciasteczek (cookies) może wpłynąć na jakość i wygodę korzystania ze strony.

Click to enable/disable Google Analytics tracking code.
Click to enable/disable Google Fonts.
Click to enable/disable Google Maps.
Click to enable/disable video embeds.
Nasza strona używa ciasteczek (cookies) w celach statystycznych. Każda osoba może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.