O mnie
Gdy byłam mała i mówiłam, że zostanę reporterką, rodzice, dziennikarze, byli sceptyczni: – Nie wiesz, jaka to ciężka praca. Hanna Krall wstawała z robotnicami o 4 nad ranem i jechała z nimi do fabryki. Czasem nad tekstem pracuje się kilka miesięcy. A z czegoś żyć trzeba.
Wtedy jednak wydawało mi się naturalne, że nad rzeczą, która cię interesuje, można spędzić kilka miesięcy. To była końcówka lat 80-tych i miałam 12 lat.
Dekadę później okazało się, że z czegoś żyć trzeba. Tempo pracy dziennikarskiej wyznaczyły nowe media kolorowe. Utrzymanie się z pisania było możliwe tylko przy taśmowej produkcji tekstów o objętości 3500 znaków. Stałam więc przy taśmie. Reportaż wydawał mi się luksusem, bo czas stał się luksusem.
Miałam też ważniejsze sprawy na głowie niż opisywanie świata. Wokół panowała zauważalna niesprawiedliwość społeczna. Świat wymagał mojej interwencji. Projekt po projekcie w szeregach aktywistów i aktywistek walczyliśmy o Polskę wolną od uprzedzeń. Nauczyłam się, jak badać nienawiść, a dyskryminację zamknąć w cyfrach. Pisanie służyło raportom, interwencjom i listom otwartym.
Potem przez moment wydawało mi się, że najpilniejsze sprawy zostały załatwione. I że nadszedł czas na książkę. Ale że świat wciąż wymaga interwencji, powstał reportaż.
Zakonnice
Książka „Zakonnice odchodzą po cichu” ukazała się w lutym 2016 roku. Zniknęła z księgarń tak szybko, że wydawnictwo nie nadążało z dodrukiem. Dyskutowały o niej wszystkie media – począwszy od „Niedzieli” a skończywszy na Pudelku. Głos zabrały także przełożone zgromadzeń zakonnych.
Co powiedziały? Kto uznał książkę za dzieło szatana, potępił i skazał na milczenie? A kto zobaczył w niej inspirację Ducha Świętego? I co z tego wynikło dla byłych sióstr?
Wydanie specjalne to książka „Zakonnice odchodzą po cichu” wraz z nową częścią „Echa”. Czytelnicy, którzy już przeczytali „Zakonnice…”, nie będą zawiedzeni. Ten swoisty suplement, „ostatni rozdział” zmienia odbiór książki i tworzy nową rzeczywistość. Czytelnicy, którzy pierwszy raz po nią sięgną, będą mogli prześledzić historię od początku. A zaczyna się ona tak…
Habit już uszyty. Za dwa miesiące siostra Joanna uroczyście otrzyma go z rąk Mistrzyni. Ale teraz jest noc i siostra Joanna myśli tylko o tym, czy wszyscy zasnęli. Jest po komplecie, światła zgaszone. Nie wolno opuścić łóżka, nie wolno się odezwać. Siostra Joanna łamie reguły zakonne i wymyka się z pokoju. Przebiega pod ścianą, po schodach w górę, do biblioteki. Drzwi skrzypią. Trzeba uważać. Między regałami czeka już siostra Magdalena…
Byłe zakonnice nikomu nie opowiadają o swoim życiu. Nie występują w telewizji. Powiedzieć złe słowo na zakon, to stanąć samotnie przeciw Kościołowi. Nie mówią znajomym ani rodzinie, bo ludzie nic nie rozumieją. Dla ludzi świat jest prosty: odeszła, bo na pewno w jakimś księdzu się zakochała. W ciążę z biskupem zaszła.
Byłe zakonnice nie mogą uwierzyć: o czym oni mówią?
Jaki biskup? W zakonie walczy się o przetrwanie.
Jaki ksiądz? Tam szuka się sensu, który dawno został zgubiony.
Jak wytłumaczyć, że chodzi o coś zupełnie innego?


To powinna być lektura obowiązkowa w każdym seminarium
Daleka od taniej sensacji. Głęboko ludzka
Świetnie napisana książka, człowiek ani na chwilę nie odpada, tylko coraz szerzej otwiera oczy ze zdumienia…
Najbliższe spotkania
