Książka „Zakonnice odchodzą po cichu” ukazała się w lutym 2016 roku. Zniknęła z księgarń tak szybko, że wydawnictwo nie nadążało z dodrukiem. Dyskutowały o niej wszystkie media – począwszy od „Niedzieli” a skończywszy na Pudelku. Głos zabrały także przełożone zgromadzeń zakonnych.
Co powiedziały? Kto uznał książkę za dzieło szatana, potępił i skazał na milczenie? A kto zobaczył w niej inspirację Ducha Świętego? I co z tego wynikło dla byłych sióstr?
Wydanie specjalne to książka „Zakonnice odchodzą po cichu” wraz z nową częścią „Echa”. Czytelnicy, którzy już przeczytali „Zakonnice…”, nie będą zawiedzeni. Ten swoisty suplement, „ostatni rozdział” zmienia odbiór książki i tworzy nową rzeczywistość. Czytelnicy, którzy pierwszy raz po nią sięgną, będą mogli prześledzić historię od początku. A zaczyna się ona tak…
Habit już uszyty. Za dwa miesiące siostra Joanna uroczyście otrzyma go z rąk Mistrzyni. Ale teraz jest noc i siostra Joanna myśli tylko o tym, czy wszyscy zasnęli. Jest po komplecie, światła zgaszone. Nie wolno opuścić łóżka, nie wolno się odezwać. Siostra Joanna łamie reguły zakonne i wymyka się z pokoju. Przebiega pod ścianą, po schodach w górę, do biblioteki. Drzwi skrzypią. Trzeba uważać. Między regałami czeka już siostra Magdalena…
Byłe zakonnice nikomu nie opowiadają o swoim życiu. Nie występują w telewizji. Powiedzieć złe słowo na zakon, to stanąć samotnie przeciw Kościołowi. Nie mówią znajomym ani rodzinie, bo ludzie nic nie rozumieją. Dla ludzi świat jest prosty: odeszła, bo na pewno w jakimś księdzu się zakochała. W ciążę z biskupem zaszła.
Byłe zakonnice nie mogą uwierzyć: o czym oni mówią? Jaki biskup? W zakonie walczy się o przetrwanie. Jaki ksiądz? Tam szuka się sensu, który dawno został zgubiony. Jak wytłumaczyć, że chodzi o coś zupełnie innego?